wtorek, 15 grudnia 2009

Exivious - Exivious (2009)

Exivious - Exivious

/.../

Wyobraźcie sobie, że Allan Holdsworth nagrywa płytę z Paulem Masvidalem, Virgilem Donatim i Seanem Malonem. Taka muzyka po prostu nie miałaby prawa być słaba, czy "taka sobie". Exivious, pomimo tego, że nie może się pochwalić "wielkimi" nazwiskami nie jest taki. Wręcz przeciwnie.

Moi znajomi dobrze wiedzą, że jestem zagorzałym i oddanym fanem Cynic i jak na prawdziwego fana przystało uważnie śledzę wszlekie poczynania tej grupy oraz jej członków. Kocham Gordian Knot, uwielbiam Monstrosity, o Death chyba nie będę wspominał. Nawet Aeon Spoke wpadło mi w ucho i przez jakiś czas nie chciało wyjść. "Focus", debiutancki album jazzmetalowców z Florydy, jest w mojej ścisłej czołówce jeżeli chodzi o metal i muzykę w ogóle.

Cynic rozpadł się w 1994 roku i myślałem, że reaktywacja raczej nie dojdzie do skutku, ponieważ jeden z założycieli, Jason Gobel, nie zajmuje się już muzyką (poza drugą płytą Gordian Knot, gdzie zaliczył występ gościnny). Poświęcił się karierze naukowej i prowadzi spokojne życie w Oregonie. Jednak moje marzenia stały się rzeczywistością. Cynic powrócił. 2 lata temu pojawiły się pierwsze daty koncertów w nowym składzie. Na gitarze, obok Masvidala, zagrał David Senescu, a na basie Chris Kringel, którego znałem z Portal (post-cynicowego, nie tej zwariowanej grupy z Australii).
Po trasie znowu o Cynic było cicho, ale w końcu dowiedziałem się, że nagrywają następce Focus. Z Seanem Malone na basie (!!!) i Tymonem Kruidenierem na gitarze.
Jak już wspominałem - bacznie śledzę kim są ludzie związani z Cynic, co robią i gdzie grają, więc sprawdzając nowego gitarzyste musiałem natrafić na Exivious.

Tymon Kruidenier, Robin Zielhorst - członkowie "nowego" Cynic, Michel Nienhuis i Stef Broks (Textures) tworzą aktualny skład Exivious. Powstali w 1997, a na koncie mają dwa, trudno dostępne, dema i LP.

Pierwszy raz z ich muzyką zetknąłem się na myspace (a to nowość). Kilka miesięcy przed wydaniem płyty zamieszczono tam jeden, zapowiadający utwór, który był tym czego szukałem, bo większośc liczących się składów grających (death)metal/fusion/progressive/jazz itd. już znałem i byłem głodny czegoś nowego.
"Waves of Thought" to niebanalne, progresywne riffy, dużo rytmicznych akrobacji, ciekawe harmonie, a wszystko to polane gitarowym, fusion sosem i posypane delikatnymi, ambientowymi płateczkami. Z niecierpliwością czekałem, aż debiut (wydany niezależnie) w końcu ujrzy światło dzienne, a gdy się to stało - lada chwila znalazł się w zasięgu moich uszu.

Co mnie uderzyło jako pierwsze przy słuchaniu albumu - produkcja. Jest to materiał, który pokochałby każdy audiofil, bo nie dość, że muzycy są genialni technicznie to uważny słuchacz ma okazje podziwiać ciekawe zabiegi takie jak pierwe solo gitarowe w "Asurim" bardzo szybko balansujące z jednej słuchawki na drugą.
Słuchając tego albumu nieraz przechodziły mnie dreszcze i wracałem do lepszych fragmentów po kilkadziesiąt razy. Riff z "The Path" przed zwolnieniem, świetnie rozłożony na dwie gitary. Pierwsze solo gitary "Waves Of Thought". Riff po wstępie "An Elusive Need". Bębny pod koniec "Asurim". Solówka na Synth-axe w "Embrace The Unknown" - przepiękna, chociaż brzmi jakby ukradli ją z "Atavachron" ;) Takich momentów jest więcej, a pojawiają się nowe z każdym kolejnym przesłuchaniem.
Chwilą wytchnienia od połamanych riffów i jazzowych solówek są dwie części "All That Surrounds". O ile wolniejsze fragmenty w innych utworach wyrzucają nas ponad chmury i zaraz znów zalewa nas fala dźwięków, to te bliźniacze kopmozycje wystrzeliwują raczej w dalsze okolice układu słonecznego. Jedynka bliżej Słońca, dwójka w okolice Plutona. Radzę słuchać na słuchawkach.
Z każdym przesłuchaniem "Exivious" zyskuje i zaskakuje. Nie jest to prosta, przyjemna w odbiorze muzyka. Wymaga od słuchacza uwagi, myślenia, skupienia i jednak pewne obycie z fusion. Osoba, która gitare elektryczną kojarzy tylko z Metallicą i (o zgrozo) Bullet from my Valentine raczej nie dotrwa do końca płyty.

Co byłoby moim marzeniem jeżeli dane mi będzie usłyszeć drugi album Holendrów - chciałbym, żeby skupili się na zrobieniu dłuższego dzieła podzielonego na fragmenty, a nie, jak na debiucie - niezwiązanych ze sobą utworów. Oczywiście wszystko jest spięte bardzo konkretną klamrą brzmieniową i stylistyczną, ale nie obraziłbym się gdybym na następcy "Exivious" dostał na przykład powracający w różnych momentach płyty, charakterystyczny motyw.

"Exivious" jest albumem fusion. I nie chodzi mi nawet o sam gatunek. Jest fuzją twórczości wielu różnych wykonawców, których muzykę kocham i szanuję. Mimo inspiracji słychać, że Exivious ma swój konkretny styl. Słychać również, że materiał dojrzewał przez 12 lat.

9,2/10

Jako ciekawostkę dodam, że Robin (basista) ostatnio przyłączył się do ciekawego projektu o nazwie Blue Man Group

no i tradycyjnie deserek:

Dave Hunter - Secret Mandala

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz